Za oknem pierwsze śniegi, krótkie dni i długie wieczory. Ogólnie nieprzyjemnie i kocykowo. Pomyślałem, że to aura sprzyjająca temu, żeby zaserwować Wam najbardziej upalny tegoroczny reportaż ślubny. Temperatura i ostre światło nie sprzyjały. Intensywność wydarzeń tego dnia sprawiły jednak, że szybko zapomniałem o przeciwnościach. Fotografowało mi się bardzo przyjemnie.
A kim jest Młoda Para? To Żaneta i Ryan mieszkający na co dzień w Chinach, których poznałem dopiero godzinę przed ceremonią. Z powodu dzielącej nas odległości wszystkie szczegóły dotyczące ślubu ustalaliśmy mailowo. Właściwie całe wesele Żaneta wraz z przyszłym mężem organizowała na odległość. Muszę przyznać, że wyszło jej to wyjątkowo pięknie. Pewnie dzięki swojemu wyrazistemu temperamentowi udało się tak perfekcyjnie wszystko przygotować. Żaneta zadbała o najdrobniejsze szczegóły podkreślające międzynarodowy charakter ślubu. Nie będzie przesadą jeśli napisze, że goście zjechali się z całego świata. Warto wspomnieć, że suknia Żanety to prawdziwy klasyk. Dostała ją od starszej pani w Holandii, którą opiekowała się paręnaście lat temu.
Warto też wspomnieć o krótkiej sesji plenerowej, którą wykonaliśmy tego samego dnia. Żaneta znalazła swój wymarzony plener parę kilometrów od miejsca wesela. Pani Młoda bardzo chciała, aby na sesji ślubnej towarzyszyły nam druhny i drużby. Niestety kierowca busa – w angielskim stylu – wziął i się zmył niezauważenie, pozbawiając nas transportu. Zaproponowałem pobliskie pole koło stodoły na graty (ostatnie zdjęcie plenerowe ). I to właśnie tam powstała cała sesja.